Relacje
piątek, 14 lipiec 2017 15:25

Relacja z wycieczki do Magurskiego Parku Narodowego (30.06 - 2.07.2017)

Trzydniowa wycieczka w Beskid Niski zapowiadała się bardzo interesująco. Po zapoznaniu się z trasą opisaną na stronie Klubu “Przygoda”, poczytałam trochę w internecie i podjęłam decyzję o wyjeździe, czego nie żałuję.
Z Wikipedii można dowiedzieć się, że Magurski Park Narodowy to jeden z 23 parków narodowych na terenie Polski, utworzony w 1995 roku. Leży na granicy województw małopolskiego i podkarpackiego, w samym sercu Beskidu Niskiego. Obszar jego zajmuje 194 km². Otulina parku rozciąga się na dodatkowej powierzchni 226 km².
W parku występuje prawie 800 gatunków roślin i prawie 200 gatunków zwierząt (nie licząc owadów). Wśród roślin 59 gatunków objętych jest ochroną ścisłą, 11 częściową, a 12 wpisanych jest do Polskiej Czerwonej Księgi Roślin.
No to w drogę! Trzeba to wszystko zobaczyć.

W piątek raniutko wyruszyliśmy ponad 30-osobową grupą, pod przewodnictwem Piotra Gareckiego i Jerzego Pabiana z Kielc do Wapiennego. Ok. 200-kilometrowa droga została pokonana sprawnie i w zaplanowanym czasie, dzięki doskonałemu kierowcy Panu Wojciechowi Potockiemu.
Punktualnie o godz. 11-tej nastąpił start z małej miejscowości Wapienne. Jest to wieś uzdrowiskowa położona w województwie małopolskim, w powiecie gorlickim, na skraju Magurskiego Parku Narodowego.
mpn 014Ruszyliśmy zielonym szlakiem na Ferdel (648 m). Start był okropny! Pierwszy odcinek bardzo stromo pod górę. Dla wyrównania oddechu konieczne były przystanki (ja zatrzymywałam się pod pozorem podziwiania drzewostanu i roślin).
Dalej było już lepiej. Trasa wiodła przez Rezerwat Przyrody “Kornuty”, którego najwyższy punkt znajduje się na wysokości 830 m n.p.m. Na terenie Rezerwatu rozrzucone są fantazyjnie ukształtowane skały o wysokości do 10 metrów, zbudowane z piaskowca magurskiego. Można również podziwiać niewielkie jaskinie szczelinowe. Rezerwat porastają przede wszystkim buki karpackie, domieszkę stanowią: jawory, jodły, paklony (klony polne), lipy drobnolistne, czereśnie. Znajduje się tam wiele ciekawych roślin, np. lilia złotogłów, kopytnik pospolity, goryczka trojeściowa, kostrzewa górska, paprotka zwyczajna i inne.
Kolejnymi punktami naszej wędrówki były szczyty Góry Wątkowa (846 m) oraz Magura (829 m) - zaliczanych do Korony Beskidu Niskiego. Na Magurze nastąpił postój na posiłek i pamiątkowe zdjęcie grupowe. Północnym stokiem, wzdłuż bystrego potoku Kłopotnica dotarliśmy do ścieżki przyrodniczej „Folusz” gdzie znajduje się Diabli Kamień. Fantastyczne skały. Pomimo zmęczenia, wielu uczestników wędrówki, ja również, postanowiło obejść go naokoło, co stanowiło dodatkowy kilometr w nogach. Było jednak warto. Niestety żadne zdjęcia nie oddają tych pięknych widoków. To trzeba zobaczyć samemu.

mpn 038

Dalszym punktem ścieżki przyrodniczej był Wodospad Magurski. W internecie można znaleźć informację, że jest to jeden z okazalszych wodospadów w Beskidzie Niskim, gdzie z progu skalnego woda z połączonych dwóch potoków spada w dół podwójną kaskadą. Najbardziej okazały jest on podczas wiosennych roztopów lub po opadach deszczu, w innych okresach, kiedy mało wody w potokach, nie jest już taki widowiskowy.
My niestety trafiliśmy na ten mało widowiskowy moment i trudno było zobaczyć jakąkolwiek wodę spływającą z progu skalnego, a co dopiero kaskadę. No cóż, nie można mieć wszystkiego, ale w dalszej drodze do Folusza przepiękne widoki skał, wąwozów i roślin rekompensowały nam tą stratę.
W Foluszu, w nadziei na szybki podjazd autokaru, popadaliśmy (i to dosłownie) na drewnianych ławkach wiaty wypoczynkowej.
Po dotarciu do miejsca zakwaterowania w Ośrodku Wypoczynkowym w Krempnej, posileni smaczną obiadokolacją udaliśmy się na zasłużony wypoczynek po ponad 20-kilometrowej wędrówce. Nieliczni tylko oddawali się jeszcze towarzyskim spotkaniom na zewnątrz, ale dość szybko nastała całkowita cisza.

Poranek drugiego dnia powitał nas bardzo niesympatycznie, dużymi opadami deszczu. Czarno widzieliśmy realizację zaplanowanej trasy, szczególnie wejścia na Wysokie. Na szczęście nasi przewodnicy Piotrek i Jurek wykazali się dużą elastycznością i dbałością o uczestników i zmodyfikowali program.
Tak więc po śniadaniu udaliśmy się do siedziby Ośrodka Edukacyjnego Magurskiego Parku Narodowego w Krempnej.
Obejrzeliśmy tam multimedialny spektakl przyrodniczy obrazujący historię kształtowania się obecnego stanu przyrody oraz zbiory różnych materiałów o charakterze przyrodniczym, w szczególności dotyczących terenu Magurskiego Parku Narodowego.
Następnym etapem był przejazd do miejscowości Zyndranowa i zwiedzanie Muzeum Kultury Łemkowskiej.

mpn 051


Ten kawałek historii zrobił na mnie ogromne wrażenie.

W latach 1945-1946 z terenu Podkarpacia wysiedlono na tereny byłego ZSRR część ludności łemkowskiej. Pozostałych, w 1947 roku, w ramach akcji „Wisła” deportowano na ziemie zachodnie. Niektórzy z wypędzonych powrócili w rodzinne strony w latach 1957-1958 i podjęli trud odbudowy normalnego życia. Wśród powracających znalazł się również Teodor Gocz, który wrócił do rodzinnej zagrody, założył rodzinę i przystąpił do budowy nowego domu, w starym zaś gromadził łemkowskie pamiątki i eksponaty wojenne. Kiedy w 1968 roku rodzina Goczów przeniosła się do nowego domu, w starej „chyży” i stajni znajdowała się już pokaźna kolekcja eksponatów, co dało początek utworzenia i zainicjowania działalności Izby Pamiątek Kultury Łemkowskiej obecnego skansenu/muzeum, w którym wyeksponowane są oryginalne, stare meble, przedmioty codziennego użytku, narzędzia gospodarskie, naczynia, stroje ludowe itp.

Po muzeum oprowadzała nas Pani Goczowa, która nie tylko prezentowała zgromadzone eksponaty, ale również cierpliwie odpowiadała na pytania niektórych, tych bardziej dociekliwych, jak Marek Ciosek, uczestników naszej wycieczki.
Niesamowity odbiór tego miejsca wzbogaciła możliwość usłyszenia osobistej historii osoby, która kiedyś mieszkała w chyży czyli drewnianej zagrodzie, w której pod jednym dachem mieściły się pomieszczenia mieszkalne, gospodarcze i inwentarskie, a strych pełnił funkcję stodoły. Taka chata obecnie jest centralnym punktem muzeum.

Po tej niesamowitej lekcji historii przejechaliśmy do miejscowości Trzciana, gdzie po szybkim wejściu, wciąż w strugach deszczu, na wzgórze Zaśpit obejrzeliśmy Pustelnię Św. Jana z Dukli i piękne widoki na “parujące” góry.
Po przejechaniu do Dukli mieliśmy okazję zwiedzić Muzeum Historyczne, kościół Ojców Bernardynów z relikwiami św. Jana z Dukli oraz podziwiać neogotycki Ratusz na rynku.
Po tej wyczerpującej wędrówce z zadowoleniem przyjęliśmy informację Piotra o czasie wolnym, zwłaszcza, że deszcz przestał padać. Po szybkim przeglądzie Dukli, prawie wszyscy spotkaliśmy się w chyba jedynym lokalu czyli “Pod Tawerną”, gdzie można było popróbować złotego napoju z regionalnego browaru. Gorzej było z posileniem się jakimkolwiek regionalnym daniem, bo możliwości przerobowe lokalu nie podołały zamówieniom tak licznej grupy. No cóż, wyśmienity napój zrekompensował nam ten problem.

mpn 081Po tak intensywnym zwiedzaniu wróciliśmy do Krempnej. Po smacznym posiłku część z nas wybrała się jeszcze na spacerek nad zalew na rzece Wisłoka w Krempnej, część na wypoczynek, a najbardziej pracowici i niezmordowani czyli Andrzej Toporek, Jurek Pabian i Hania Czubińska zajęli się przygotowaniem imprezy integracyjnej.
Dalszy ciąg tego dnia upłynął więc pod znakiem biesiadowania, tańców i śpiewu, a niedawni solenizanci Piotrkowie Garecki i Osmoła z zaangażowaniem dbali o uczestników imprezy. Humory wszystkim dopisywały, a więc nic dziwnego, że integracja przeciągnęła się do późnych godzin nocnych, czy jak kto woli wczesnych porannych.
Nie przeszkodziło to jednak, aby na śniadanie i wyjazd cała ekipa stawiła się w pełnej gotowości i całkiem dobrej kondycji.

Trzeci dzień wyjazdu zapowiadał się przyjemnie zwłaszcza, że pogoda od samego rana była sprzyjająca wędrówkom - sporo słońca, lekki wiaterek i umiarkowana temperatura.
W tym dniu naszą grupę poprowadził przesympatyczny przewodnik beskidzki Pan Ryszard Augustyn, jednocześnie właściciel gościnnego Ośrodka Wypoczynkowego “Pod Jodłą”, który był naszą bazą noclegową i imprezową.
Mogliśmy więc poznać ciekawą historię i zabytki tego regionu. Najpierw ruszyliśmy ścieżką przyrodniczą “Kiczera”, gdzie znajduje się nieistniejąca wieś Żydowskie. Ścieżka prowadzi wokół góry Kiczera Żydowska, a początek zlokalizowany jest przy cmentarzu i cerkwisku w tej nieistniejcej wsi łemkowskiej.
Dalej wspinaliśmy się na Wysokie (657 m), co w dniu dzisiejszym było nie lada wyczynem. Wysiłek rekompensowała piękna roślinność wzdłuż trasy, a przede wszystkim cudowne widoki z punktu widokowego na zachodnią część Beskidu Niskiego aż po Tatry. Wreszcie czułam się tym dopieszczona, czego brakowało mi w pierwszym dniu, gdy wędrowaliśmy szlakiem leśnym.
Nasyceni widokami, posileni kanapkami i tym co każdy posiadał, ruszyliśmy do przygranicznej miejscowości Ożenna, gdzie czekał na nas autokar.

Atrakcją Ożennej są znajdujące się w jej okolicy 3 cmentarze z okresu I wojny światowej. Cmentarz wojenny nr 3 znajdujący się na końcu wsi za PGR-em obok dawnego cmentarza prawosławnego oraz Cmentarz wojenny nr 1 i nr 2, znajdujące się około 800 metrów od wsi prawie na szczycie łagodnego wzgórza Czeremcha. Oczywiście pomimo zmęczenia, zwiedziliśmy wszystkie.

mpn 119

Przyszedł czas na zwiedzanie cerkwi. Bardzo interesująca jest drewniana cerkiew św. Michała Archanioła w Świątkowej Małej, która obecnie pełni rolę kościoła rzymskokatolickiego. Jest to typowa cerkiew łemkowska: orientowana, trójdzielna z widocznym podziałem na nawę, prezbiterium oraz babiniec. Posiada przedsionek, nad którym wznosi się masywna wieża. W środku można zobaczyć ikonostas, niestety dość zniszczony i pozbawiony najcenniejszych ikon.
Kolejną cerkiew zobaczyliśmy w Kotani. Na jej terenie znajduje się lapidarium kamiennej sztuki łemkowskiej. Są to kamienne krzyże pochodzące z cmentarzy w Rozstajnym, Grabiu, Żydowskim. Najstarsze pochodzą z drugiej połowy XIX wieku.
Po tej ogromnej dawce wiedzy i cudownych widoków nastąpił czas pożegnania naszego wspaniałego przewodnika beskidzkiego.


No cóż, wszystko kiedyś musi się zakończyć. W drogę powrotną do Kielc udał się więc wesoły autobus, w którym rozlegały się śpiewy pod dyrygenturą Jurka Pabiana. Dzięki dużej odporności i chyba doświadczeniu nasz kierowca Pan Wojciech dowiózł nas szczęśliwie do Kielc, za co składamy serdeczne podziękowania. Podziękowania także, za wspaniałe przygotowanie wycieczki, duże zdolności organizacyjne, oraz wykazanie się ogromną elastycznością w jej realizacji, należą się Piotrkowi Gareckiemu i Jurkowi Pabianowi.

Nie można też pominąć uczestników wyjazdu, którzy okazali się super fajną, niekapryśną grupą, z którą każdy wyjazd może być przyjemnością.
Relacja jest może odrobinę przydługa, ale i tak nie jest w stanie przekazać wszystkich doznań, jakie były udziałem uczestników. Może tylko zachęcić tych, którzy nie byli w tym pięknym regionie, do jego odwiedzenia, a tych którzy już tam byli, do powrotu.
Do zobaczenia więc na kolejnych udanych wyjazdach i wędrówkach z KTP PTTK “Przygoda”.

 

Relację przygotowała:
Ewa Gonciarz


Zdjęcia: E.Gonciarz, P.Garecki

 

Kalendarz Imprez